Spotkanie ławka GO!

Weekend 26-28 października spędziłam na Górze św. Anny na diecezjalnym spotkaniu młodzieży pt. "Ławka Go!". Nazwę spotkania interpretuję jako potrzebę w codziennym życiu, by czasem na takiej łąwce usiąść i na chwilę się zatrzymać. Później ruszymy dalej.


W czasie Ławki mieliśmy okazje wysłuchać świadectwa pana Piotra (niestety nie pamiętam nazwiska). Jest to człowiek, który miał kiedyś wylew i do dzisiaj w prawej części ciała nie ma czucia. Mówił o tym, jak jego życie wyglądało przed wylewem oraz jak sie zmieniło po jego wystąpieniu. Nie będę przytaczać całej historii pana Piotra, którą usłyszałam. Napiszę tylko co dały mi jego słowa. Nie warto się poddawać, nawet jeśli szanse na skuces są nikłe. Trzeba zawsze się starać i iść przed siebie do przodu. Ogranicza nas tylko wyobraźnia. Drugim wydarzeniem, które zapadło mi w pamięć było sobotnie czuwanie i uwielbienie. Wszyscy zebraliśmy się na auli. Jedni stali, w tym ja, inni siedzieli. Razem śpiewaliśmy i modliliśmy się do naszego Przyjaciela, Pana Jezusa. Mogliśmy w czasie śpiewu podejść do krzyża i dotknąć Jego ran. Przytulić Go. To było  naprawdę piękne spotkanie z Przyjacielem. Naprawdę warto było jechać na to spotknie młodzieży. Oprócz pięknych wieczorów uwielbienia były również wspaniałe konfernecje, na których wypowiadał się ksiądz Łukasz. Mówił niesamowite rzeczy o spotkaniu. Były również prace w grupach, w czasie których poznałam naprawdę miłych ludzi i mile spędziłam czas.Ogladaliśmy także film pt. "Stowarzyszenie Umarłych Poetów", który serdecznie polecam.
Carpe diem.
Magda

Moim zdaniem spotkania typu "Ławka Go!" są bardzo fajne, to nie moje pierwsze i na pewno nie ostatnie spotkanie. Miałam okazję poznać ciekawych ludzi opowiadających swoje świadectwa. Najbardziej zapadł mi w pamięci pan Piotr, który powiedział : "Po wylewie życie się nie kończy. Ono dopiero się zaczyna", ma niedowład prawej części ciała, przeszedł Polskę dookoła, ponad 2600 km. Podziwiam tego człowieka, niesamowite spotkanie! Nawiązałam nowe znajomości przy pysznym kakao, czy spotkaniach w grupach, które najbardziej mi się podobały. Jest tam wspaniała atmosfera i klimat, zespół nam to zapewnił. Na konferencjach dowiedziałam się, że łatwiej jest wstać z ławki niż z kanapy, bo na ławkę siada się tylko na chwilę, żeby odpocząć i porozmawiać, po chwili można iść dalej. Jak najbardziej warto przyjechać na takie spotkanie!
Dominika

Ławka Go... niby zwykłe rekolekcje, niby niecałe 3 dni, ale za to jakie!!! Weekendowy wyjazd na Górę św. Anny był dla mnie pod znakiem zapytania do samego końca, zapisałem się jakieś 8 godzin przed końcem rejestracji. Dlaczego tak późno? Nie wiem... zawsze tak mam przed tego typu wyjazdami, zawsze też dostaje takiej nagłej motywacji... nie do opisania. Po prostu wziąłem mą gitarrę i powiedziałem Amen. Już na starcie poznałem ten klimat, ci sami organizatorzy-wspaniałe osoby którym cała opolska młodzież zawdzięcza cudowne spotkania, życzliwość uczestników, tymczasowych współlokatorów... To wszystko dodało mi zapału już na starcie. Ciekawe i kształtujące inny punkt postrzegania więzi oraz trudności konferencje, adoracje, wieczór uwielbienia, kakao :), prace w grupach, pozderki, zespół-wszystko na równi[żeby nie było sortu :') ] utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie jestem tam sam. Najwspanialsze chwile? Są takie dwie. Pierwsza z nich to moment w którym była dłuższa przerwa- jakoś półtora godziny. ,,Co by tu zrobić... hmm... Laura, skrzypce!" tak właśnie zebrała się grupa około 15 osób na ciasnym korytarzu. Graliśmy, śpiewaliśmy, śmialiśmy się jednym słowem marzyłem o takiej chwili. Gdy widziałem takie sytuacje na innych spotkaniach, marzyłem by powtórzyć to, udało się. Druga sytuacja... Nie wiedziałem dlaczego tam jadę i musiałem czekać aż do końca spotkania, zdarzyła się rzecz straszna: bliska osoba jednej z uczestniczek [koleżanki z pracy w grupie] po ciężkiej chorobie zmarła... był to dla niej wielki cios. Widać było, że nie może sobie poradzić z tym trudnym doświadczeniem. Poczułem wtedy pragnienie by wesprzeć ją. Podszedłem do niej i zacząłem: ,, Nie znamy się jeszcze [zobaczyłem uśmiech jakby się tego spodziewała], nie znałem też twojego znajomego, ale musisz wiedzieć, że szczerze ci współczuje i staram się zrozumieć twoje cierpienie. Jest to pewnego rodzaju próba którą jesteś doświadczona, ale musisz być silna". Niby nic takiego, drobny gest, ale jak ważny! Uśmiechnęła się, podziękowała i zapamiętała [mam nadzieję]. Wtedy poczułem, że mój wyjazd jest już kompletny. Był to mój prawdopodobnie piąty wyjazd, zdecydowanie najlepszy. Był szczególny i dobitnie pokazał mi, że warto ufać Bogu i dać mu się poprowadzić. Chwała Panu!!!
Dawid